Najmarniejsze zdjęcia towarzyszą zawsze najsmaczniejszym potrawom, kiedy to apetyt jest silniejszy niż cierpliwość. Tak było i w tym przypadku. Jesteśmy fanami kremów z buraków, więc jak tylko usłyszałam o tej recepturze, natychmiast chciałam ją wypróbować. A jak już spróbowałam, to niemal zapomniałam o zdjęciu.
Przepis Beaty Sadowskiej z książki "I jak tu nie jeść" z drobnymi zmianami.
- 1-1,5 kg buraków
- 2-3 litry bulionu
- 400 ml mleka kokosowego
- 2 cebule
- słoik suszonych pomidorów w zalewie
- 70 g płatków migdałowych
- pieprz
- majeranek
- czarnuszka
- olej
Cebule obieramy i kroimy w plastry lub kawałki (nie musi być idealnie gdyż zupę na koniec miksujemy). Podsmażamy na oleju, a następnie dodajemy obrane i pokrojone w plastry buraki oraz odsączone pomidory. Dusimy chwilę i zalewamy bulionem. Gotujemy aż buraki zmiękną (może to trochę potrwać). Zdejmujemy z ognia, przyprawiamy, dodajemy migdały, mleko koko i miksujemy całość.
Na zdjęciu zupa umajona przez męża - czarnuszką, sezamem, orzeszkami, pestkami dyni...
Smacznie wygląda ;-)
OdpowiedzUsuńświetny krem, a buraczki uwielbiam!
OdpowiedzUsuń