Ukochane ciasto mojego dzieciństwa i lat kolejnych. Nie ma Świąt Bożego Narodzenia bez makowej panienki. Nie wiem na czym polega jej fenomen bo zawsze wydawało mi się, że wolę ciasta bardziej na bogato, z kremem, owocami czy czekoladą.
Ucierane ciasto o delikatnym aromacie migdałów z ziarenkami maku chrupiącymi pod zębami. Tego smaku nie da się podrobić ani zastąpić. Pieczone koniecznie w tortownicy z "kominkiem", inaczej nie smakuje tak dobrze ;-)
1 szklanka = 250 ml
- 4 jajka
- 1 szklanka cukru
- 1 szklanka mąki pszennej
- 1 szklanka maku
- 1 masło 250 g
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- aromat migdałowy lub garść płatków migdałowych
- garść/dwie rodzynek
Rodzynki namoczyć w ciepłej wodzie, odcedzić i posypać mąką.
Masło rozpuścić w rondelku, wsypać mak i odstawić do ostygnięcia.
Żółtka utrzeć z cukrem na biały krem. Dodać masło z makiem i wymieszać. Wsypać mąkę, proszek do pieczenia, aromat i rodzynki oprószone mąką. Wymieszać dokładnie by nie było grudek, można szpatułką lub rózgą, na tym etapie nie używam już miksera. Ubić białka na sztywno i delikatnie wmieszać do ciasta.
Wylać do natłuszczonej tortownicy z "kominkiem" i piec 45-50 min. w średnio nagrzanym piekarniku do "suchego patyczka".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz